Real liczy na kolejne potknięcie Barcelony!
Dodał: Michał Ptaszyński
Data dodania: 18-04-2015 12:45
Przed nami 32. kolejka Primera Division. Niewątpliwym szlagierem tej serii spotkań, będzie sobotnie starcie liderującej stawce Barcelony, z pretendującą do gry w Lidze Mistrzów Valencią. Oprócz spotkania na Camp Nou, oczy wszystkich zwrócone będą na Madryt, gdzie tutejszy Real, podejmować będzie silną w tym sezonie Malagę. Ale po kolei. Zapraszam na przegląd tego, co będzie się działo w ten weekend na hiszpańskich boiskach.
Sobotę La Liga rozpocznie z przytupem. Już o godzinie 15 (16 polskiego czasu) rozpocznie się spotkanie Barcelony z Valencią. Jest to niewątpliwie mecz, który elektryzować będzie nie tylko fanów hiszpańskiej piłki. Piłkarze Luisa Enrique przystąpią do sobotniego spotkania opromienieni środowym, efektownym zwycięstwem nad PSG w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Z kolei „Nietoperze” przyjeżdżają na Camp Nou z serią 10 spotkań bez porażki, więc nie powinno ulegać wątpliwości, że podopieczni Nuno jadą walczyć o pełną pulę. Warto również wspomnieć, że będzie to przede wszystkim spotkanie dwóch najlepszych linii obronnych w La Liga. Czy to będzie oznaczało deficyt bramek? Raczej nie. W zeszłym sezonie obie ekipy dały pokaz kapitalnego futbolu, a Valencia ostatecznie wywiozła z Katalonii komplet punktów, wygrywając 3:2. Bramkarz Valencii Diego Lopez potwierdzał aspirację ekipy ze stolicy Lewantu mówiąc: Oni będą faworytem tego spotkania, mamy jednak nadzieję rozegrać bardzo dobre spotkanie i sprawić niespodziankę kibicom. Jest to być może slogan, który używany jest przez piłkarzy lwiej części ekip jadących na Camp Nou. Valencia ma jednak solidne argumenty, żeby tak podchodzić do tego spotkania. Wynik? Trudno określić, aczkolwiek spodziewajmy się dobrego widowiska i (chyba) minimalnego zwycięstwa Blaugrany.
Tuż po zakończeniu spotkania Barcelony z Valencią, na murawie pojawią się piłkarze Deportivo i Atletico Madryt. Będzie to drugie spotkanie Victora Sancheza w roli trenera drużyny z Riazor, który zastąpił zwolnionego ponad tydzień temu swojego imiennika, Victora Fernadeza. W debiucie jego podopieczni wywieźli remis z trudnego terenu w San Sebastian. Tym razem o punkty będzie o wiele trudniej. Diego Simeone i jego banda nie jadę nad Ocean Atlantycki dla rozgrywki. W tym roku nie radzą sobie już tak dobrze w delegacjach, jak to miało miejsce w zeszłym, mistrzowskim sezonie, zaliczając tylko 7 zwycięstw i potknięcia m.in. na stadionach w Vigo i Maladze. Na Riazor nie powinni mieć jednak problemu ze zgarnięciem kompletu punktów, gdyż Deportivo nie wygrało u siebie od dwóch miesięcy i trudno liczyć na przełamanie podopiecznych Sancheza właśnie z Atletico.
W ostatnim sobotnim meczu zmierzą się ze sobą Athletic Bilbao, który będzie gościć u siebie piłkarzy Getafe. Piłkarze Valverde wyraźnie osłabli po przerwie reprezentacyjnej, nie odnotowując żadnego zwycięstwa od połowy marca. Wcześnie byliśmy świadkami chwilowej zwyżki formy Basków, której apogeum doświadczyli na sobie piłkarze Realu, przegrywając na San Mames 0:1. Getafe? Nic już chyba nie wpłynie na stereotyp Getafe, jako najbardziej nijakiej drużyny La Liga. I nie zmieni tego nawet Quique Sanchez Flores, który niedawno zastąpił na stanowisku Cosmina Contrę. Drużyna gra tak samo nudny futbol, do jakiego nas zdążyła przyzwyczaić od kilku sezonów. Fakt, zespół z południa Madrytu wygrał 3 na ostatnie 6 meczów, jednak niespodzianki na San Mames się nie spodziewajmy. Punkty zostaną w Kraju Basków.
W niedzielę odbędą się cztery spotkania. Na początek wesoła paczka Paco Jemeza podejmie u siebie Almerię, która rozegra drugi mecz pod wodzą nowego trenera - Sergi Barjuana. Zastąpił on zwolnionego na początku kwietna Ignacio Martineza, który pracował z zespołem zaledwie cztery miesiące. Barjuan debiut zaliczył udany, Jego zawodnicy bez problemów pokonali u siebie Granadę 3:0 i pokazali oblicze drużyny zupełnie odmienionej. Wydaje się jednak, że w Vallecas piłkarze Almerii nie mają za bardzo czego szukać zwłaszcza, że ostatni mecz Rayo z Realem pokazał, że gospodarze są w stanie zdominować ekipy o wiele silniejsze niż „Indalicos”.
Mecze Granady z Sevillą i Cordoby z Villarrealem będą raczej spotkaniami bez większej historii. Kluby o europejskich aspiracjach spotykają się z zespołami, które traktuje się jako dostarczycieli punktów i nie inaczej powinno być tym razem. Sevilla przy hipotetycznym zwycięstwie i stracie punktów przez Valencię, może znacząco zbliżyć się do ekipy Nuno. Villarreal spróbuje za to przerwać passę pięciu meczów bez zwycięstwa i wydaje się, że lepszej okazji mieć nie będzie. Z kolei Cordoba już raczej dryfuje do Segunda Division i ostatnie spotkania La Ligi będzie raczej traktować jako pożegnanie z najwyższą klasą rozgrywkową. Granada walczy jeszcze o utrzymanie, mając cztery punkty straty do miejsca w tabeli zapewniającego utrzymanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że zespół z południa Hiszpanii czeka bardzo trudne zadanie, a wyrwanie punktów Sevilli wydaje się scenariuszem mało prawdopodobnym.
Na koniec niedzielnych zmagań, La Liga serwuje nam starcie pomiędzy Eibarem, a Celtą Vigo. Umiarkowanymi faworytami wydają się goście, którzy kryzys z przełomu roku mają już za sobą i zaliczyli serię solidnych występów, którą okrasili efektownym zwycięstwem nad Rayo Vallecano w ostatniej kolejce, kiedy to wbili chłopcom Jemeza aż 6 bramek. Eibar z kolei nie zalicza ostatnich tygodni do najbardziej udanych i po niezłym początku sezonu, coraz bardziej obsuwa się w dół tabeli. Już tylko trzy punkty dzielą beniaminka od strefy spadkowej i baskijski zespół potrzebuje obecnie na gwałt punktów. Szanse na zwycięstwo z ekipą Berizzo są, ale spodziewajmy się raczej minimalnego zwycięstwa Nolito i spółki.
W najmniej piłkarskim z możliwych terminów, czyli w poniedziałkowy wieczór, zmierzą się ze sobą ekipy Sociedadu i Elche. Moyes i spółka nie mogą w tym sezonie przeskoczyć pewnego poziomu, i popadli w przeciętność, grając w kratkę i nie zadowalając kibiców na Anoeta. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że lwią część sezonu radzili sobie bez Carlosa Veli, ale ostatecznie i tak liczba oczek na ich koncie powinna być większa. Uzależnione od Jonathasa Elche, przyjeżdża nie przegrać tego meczu. Ekipa Tytonia jest najwyżej w tabeli z zespołów, które bezpośrednio walczą o utrzymanie w lidze, co nie zmienia faktu, że punktów muszą szukać wszędzie. Wynik końcowy? Nudny mecz i zwycięstwo gospodarzy.
Piotr Junik